niedziela, 1 maja 2016

Nowy podopieczny

Przed chwilką dostałam prezent z okazji majowych świąt ... kolejnego ptaszka! sąsiad przyniósł mi maluszka (wszyscy wokół wiedzą, że jestem ptasią "mamą" :)) i powiedział: "bo pani jest fachowcem"! jaki ze mnie fachowiec! - znowu będę drżała, że coś zrobię źle, że skrzywdzę stworzonko a to takie śliczny ptak .... młody drozd.

Wypadł z gniazda i leżał na ulicy, po której biegają koty, jeżdżą samochody itp. , na szczęście był tam krotko bo nie jest odwodniony, ani (na pierwszy rzut oka, oczywiście!) nie ma żadnych kontuzji - jeśli przeżyje kolejne dwie, trzy doby to będzie szansa, że wróci na wolność ...










czwartek, 28 kwietnia 2016

Informacja dla wielbicieli Frania!

Na pocieszenie wszystkim fankom i fanom Franciszka Pierzastego uprzejmie donoszę, że łachudra dziobata pojawia się koło domu, podkrada jedzenie wróblom, pyskuje do mnie z drzewa i generalnie czuje się świetnie!

Do kuchni nie wleciał, chociaż długo siedział w pobliżu otwartego okna i kombinował - siada na swojej ulubionej gałęzi, dziobem do domu i troszkę chyba nas podgląda .... a czasem szczeka albo miauczy :)) widziałam też, jak ganiał się z innymi sójkami kracząc jak stara wrona - to numery w jego stylu!

Myślę, że gniazda raczej nie założył bo jest jeszcze za młody ale znalazł sobie towarzystwo równych mu wiekiem (i temperamentem!) sójczych bandziorków i cieszy się słodką wolnością.

Mój Mąż twierdzi, że wróci do domu jesienią jak mu kuper zacznie marznąć :)) a ja po prostu ciesze się że jest!


środa, 30 marca 2016

Skrzydlate pociechy


Wiosna nadeszła, Franiu nie wrócił -  w pobliżu domu często widzę parę sójek, jedna z nich siada na dębie, tuż za płotem ogrodu, wierzę, że to mój ptasiorek, bo nie ucieka, tylko przygląda się nam i coś tam sobie pogaduje ....

Na pociechę mam całe stada innych skrzydlatych braci, pojawiły się prześliczne, maleńkie czyżyki ...















Są również szpaki, w pięknie kropkowanych, wiosennych ubrankach (te kropki to końcówki nowo wyrośniętych piórek, pod koniec sezonu ściemnieją)





W domku, który zawiesiliśmy jesienią, zamieszkały sikory modre - właśnie urządzają apartament ....






 



Na parapecie kuchennego okna jest jedna z ptasich jadłodajni, panuje tam ogromny ruch, czasem są awanturki, w ruch idą dzioby ale jedzenia starczy dla wszystkich, dokładamy dwa lub trzy razy dziennie!







sobota, 5 marca 2016

Wiewiórka, sójki i inne ptaszki.

Przez kilka dni po wylocie Frania nie widziałam, ani nie słyszałam żadnych sójek w pobliżu domu - po tygodniu zauważyłam, że w okolicy kręcą się jakby dwie pary ptaków - jedna w wąwozie (około 500 metrów od domu) i druga na opuszczonych działkach (około 1,5km od domu)  - z reguły szybko odfruwają, kiedy się do nich zbliżam.

Od trzech dni obserwuję znowu większą ilość sójek np. dziś około 8-ej rano fruwało stado złożone z co najmniej 5 ptaków - trudno policzyć łobuzy :)

Przelatywało też trzy nad ogrodem, wrzeszcząc okropnie - jedna nawet na chwilę przysiadła na dębie, tam gdzie zwykle siadał Franio ...

No cóż, pozostaje mi tylko czekać ....

Na otarcie łez pojawiła się wiewiórka, którą karmiłam na jesieni więc codziennie rano zanoszę jej orzechy i suchy chlebek, bardzo go lubi.

Zdjęcia jak widać nie są aktualne, ale mam nadzieję, że uda mi się teraz też ją sfotografować i że to ta sama Ruda Dama ....







Ptaków jest mnóstwo  - pojawia się często taki przystojniaczek ....






a w zimie to można stać przy oknie w kuchni godzinami i obserwować gości przy karmniku ....






























Franiu odleciał ...

Franek poleciał jak co dzień rano i niestety nie wrócił (nie ma go od 19 lutego 2016), mam nadzieję, że to wiosna i chęć założenia rodziny spowodowała to gwałtowne rozstanie. Jest mi bez niego bardzo smutno, ciągle patrzę za okno, wychodząc na spacer z Diną, rozglądam się, gwiżdżę i wołam, ale Franio się nie pojawia .... mam tylko nadzieję, że nie spotkała go żadna krzywda.




 Franiu, żyj wolny i szczęśliwy - a ja będę czekała, może kiedyś zajrzysz .....

niedziela, 14 lutego 2016

Wspólny obiadek.

Wcześnie rano ptaszyna z kawałkiem żółtego sera w dziobie udała się na spacerek, widziałam z okna jak rozgania inne ptaki i coś tam sobie wybiera z ziemi.





Zauważyłam, że Franek wraca do domu przed deszczem, zdarzyło się to dopiero kilka razy, ale teraz bardziej zwracam na to uwagę i myślę, że to nie jest przypadek. Bardzo się z tego cieszę, bo to znaczy, że Franek nauczył się, że trzeba chować się przed deszczem - dorośleje i mądrzeje mój Franuś!

Kiedy około południa wrócił na drugie śniadanko odkrył, że na zlewie w kuchni leży zamrożony kawałek mięsa - uznał, oczywiście, że to na pewno dla niego taki prezencik i żywiołowo się nim zajął :))









Dzielnie bronił swojej "zdobyczy" i już myślałam, że obiad będzie dzisiaj wegetariański :))





Najadł się rzetelnie, a "nadwyżkę" pracowicie upchał w moją kuchenną firaneczkę! :))
Oj Franek, Franek będziesz ty prał firanki!





czwartek, 11 lutego 2016

Portret z sójką

Znalazłam kiedyś w internecie zdjęcie obrazu przedstawiającego kobietę z sójką na ramieniu i zakochałam się w nim .... jego autorem  jest  Leon Jean Basile Perrault (1832 - 1908) a obraz powstał w 1873 roku i nosi tytuł The Bird Charmer ....


Prawda, że jest uroczy?

A teraz mam własny portret z sójką .... zdjęcia zrobione dzisiaj po powrocie Frania z ptasiego spotkania - ja nazywam te sójcze rozmowy (a raczej upiorne wrzaski!) posiedzeniami Zarządu Wąwozu, ptaszyska siadają na sąsiednich drzewach i napuszone, przekrzykują się wzajemnie, w dzisiejszym "posiedzeniu" uczestniczyły trzy sójki ... nawet sroki opuściły okolicę :))

Ponieważ było dość zimno i padał deszcz, zebranie skończyło się dość szybko, wrzaski uczestników radosnej dyskusji ucichły, po czym zmarznięty i mokry Franiu wylądował w moich stęsknionych ramionach. Do ogrzania i wysuszenia biednego ptaszęcia została jak zwykle wykorzystana ukochana suszarka a przy okazji troszkę się poprzytulaliśmy i porozmawialiśmy ze sobą ....w podzięce od ptaszka otrzymałam pięknie ułożoną fryzurę o nazwie "Pazur ptaszka", prawda, że bardzo gustowna? :))

I jak tu nie kochać takiego stworzonka ....














Ufa mi bezgranicznie, w przypadku niespodziewanego hałasu czy innego zagrożenia, natychmiast mam go na ramieniu - wypuszczam go codziennie (chyba, że sam odmawia wyjścia) i za każdym razem wypatruję powrotu ptaszyska, martwiąc się czy wszystko z nim w porządku - mam syndrom opuszczanego gniazda :)) jak nadopiekuńcza mamusia ...


Tydzień temu nie wrócił na noc, pogoda była fatalna - silny wiatr, wieczorem zaczął padać deszcz ze śniegiem - wołałam go, biegałam po krzakach z latarką .... nic .... nie mogłam spać - rano, jak tylko zrobiło się jasno wyruszyłam na poszukiwania .... nic.


Około dziesiątej, kiedy już zaczęłam tracić nadzieję, że wróci, Franiu wylądował z wrzaskiem na parapecie - głodny, rozczochrany, brudny i mokry .... radość była niesamowita! Ptaszysko też chyba miało dość zimnej wolności bo przez kolejne dwa dni nawet dzioba nie wychyliło za okno.


Nauczka nie wystarczyła jednak na długo i po kilku dniach znowu został na noc na dworze, była zdecydowanie lepsza pogoda, sucho i martwiłam się troszkę mniej ale i tak co chwilę biegałam do okna - wrócił następnego dnia około trzynastej ....


Wiem, że tak będzie, że coraz częściej nie będzie wracał, że kiedyś może nie wróci wcale .... chcę, żeby był na wolności, szczęśliwy i nieograniczony .... tylko bardzo bym chciała aby od czasu do czasu pokazał się, że jest cały i zdrowy.