niedziela, 17 stycznia 2016

Ptasia codzienność

Dzień zimowy zaczyna się około 6.30 lub 7 bo wtedy idziemy do kuchni (czyli prywatnej kwatery Frania) przygotować śniadanie.

Najpierw zapalamy światło w przedpokoju, żeby ptak zobaczył je przez szyby w drzwiach, po krótkiej chwili wchodzimy do kuchni i zapalamy małe światełko na wyciągu kuchennym (żeby na raziło Frania w oczka) - wtedy Franiu wyłazi z półeczki na mydło w kabinie prysznicowej (ma na niej położony ręczniczek na noc, żeby mu w kuperek ciepło było) i wskakuje na lodówkę - tam przeciąga się, układa piórka i robi wielką, poranną kupę :))

Następnie "dosiada" obecnego w kuchni człowieka i domaga się jedzenia (nieważne, że w jego miseczce jest pokarm), dla Frania najbardziej interesujące jest to, co szykuje człowiek! Ostatnim hitem są kabanosy - nie mam pojęcia czy z powodu wyglądu (mały, drobiowy kabanosik przypomina dłuugiego robala :)), czy też z powodu zawieranego tłuszczu stały się dla Frania przedmiotem nieodpartego pożądania i gotów jest po nie wejść do wnętrza lodówki!

Na zdjęciu Franiu z resztką zdobytego (nielegalnie!) kabanosa ....



Ptaszysko uwielbia też bułki z dynią, a właściwie ziarna prażonej dyni, które wydłubuje z bułki, płatki owsiane i sezam (chlebek posypany ziarnami, jest dokładnie oskubywany przez łakomego potwora.
A jakie dobre jest masełko! mniam!
Wszystkie zakamarki mam uszczelnione masełkiem, bo czego gadzina nie łyknie natychmiast,  to na pewno schowa "na później" :))

Kiedy już pobierze, należną mu z racji nieodpartego wdzięku i oszałamiającej urody (o rozumku to już nawet nie wspomnę!) daninę, bierze w dziób "coś na drogę", siada na lodówce i skrzecząc przenikliwie domaga się wypuszczenia na spacer (oczywiście, jeśli pogoda jest odpowiednia!)

W tym roku Szczecin nawiedziły dość dotkliwe mrozy (około -15C) i wtedy okazało się, że Franiu woli ciepłą "niewolę" od zimnej wolności! Po prostu zawrócił z parapetu okna do wnętrza kuchni i odmówił kategorycznie opuszczenia domu.

Jeśli uzna, że pogoda jest odpowiednia to udaje się na oblot swoich zewnętrznych włości - trwa to zwykle około 2-3 godzin, czyli około 11-stej Franiu wraca na drugie śniadanie. Siada na parapecie okna i zagląda do środka - jeśli nas tam nie ma, to przelatuje na drugą stronę domu i zagląda do kolejnych okien - doskonale wie, które są nasze!

Wpuszczony do środka gada do nas przez chwilę, podjada coś, pije czasem czyści piórka i po godzinie znowu prosi o wypuszczenie - na pobyt stały wraca około 15.30

Dziś "spacerował" razem ze mną i Dinusią po okolicznych krzakach i górkach. Niesamowite jest takie ptasie towarzystwo nad głową, siada na drzewach nisko i gada coś do mnie, podlatuje też od czasu do czasu i siada mi na ramieniu, albo głowie, nieustająco gadając.

Zdjęcia ze spaceru jesiennego, nie spodziewałam się, że dziś ze mną poleci i nie wzięłam aparatu ...









Spacer był dość długi, Franiu chyba troszkę zmarzł bo po powrocie do domu wpakował się do miski - nalałam ciepłej wody i ptaszysko wylegiwało się w niej około 10 minut!
Potem oczywiście jedzonko i toaleta.

Kolację i inne czynności staramy się zrobić w kuchni do 19.30 - potem Franiu staje się niegrzeczny, lata nam nad głowami i skrzeczy - ptak chce spać a "człowieki" łażą i przeszkadzają!
Grzecznie więc zapalamy małe światełko, przykrywamy półeczkę ręcznikiem i opuszczamy ptasią sypialnię - po godzinie sprawdzamy czy ptaszysko jest na swoim miejscu i gasimy światło zupełnie.

I kto u kogo , tak naprawdę mieszka? :))




2 komentarze:

  1. Franiu jak lokator z kwaterunku - po prostu rozpycha się skrzydłami, stuka dziobem, w razie czego gotów użyć pazurów. Bo jemu się NALEŻY!!!!
    (I oczywiście, że to on jest głównym najemcą, czytelniczka wierna nie ma żadnych wątpliwości!)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki ona jest mądry, ciekawe co on chce powiedzieć

    OdpowiedzUsuń