Pierwsze wspólne dni z Franiem
pamiętam jako nieustające sprzątanie i gorączkowe poszukiwania
wszelkich dostępnych informacji na temat opieki nad ptaszyskiem –
co do sprzątania – szybko wypracowałam metodę polegającą na
jak największym ograniczeniu „pola rażenia”. Meble zostały
przykryte starymi ręcznikami i innymi materiałami (serdeczne
podziękowania dla wszystkich bliższych i dalszych znajomych za
dostarczenie hurtowych ilości wyżej wymienionych!), zawsze pod ręką
była też miseczka z wodą i szmatka – dałam radę!
Natomiast coraz większym problemem
stawało się praca nad rozwojem Frania i nie chodzi mi o karmienie,
tylko o nauczenie go różnych życiowych czynności i wychowanie na
ptaka!
Przecież Franio przebywał cały czas
w mieszkaniu (latanie nie było jeszcze do końca opanowane, zdarzały
się „stłuczki”) więc siłą rzeczy staliśmy się dla niego
rodziną i jedynym wzorcem do naśladowania – dwoje ludzi i pies –
świetny wzorzec dla ptaka!
Sójka należąca do rodziny
krukowatych jest niezwykle inteligentnym ptakiem, nieustannie
obserwując ludzi, szybko orientuje się gdzie jest jedzenie, woda,
kto ją karmi i co zrobić, żeby dostać jeść czy pić – ma też
umiejętności o które zupełnie ją nie podejrzewałam (mało wiemy
o ptakach, żyjących obok nas) a mianowicie ma świetny słuch i
umie naśladować dźwięki!
Mało tego, to czego się nauczy potrafi wykorzystać w odpowiednim momencie np. jak nauczy się naśladować głos drapieżnego ptaka, to będzie używając go straszyć inne sójki, które wkroczyły na jej terytorium!
Znalazłam informacje, że starożytni
Grecy mieli trzymać młode sójki w domu i od małego uczyć je
naśladowania ludzkiego głosu. Oswojone, były później atrakcją
wystawnych uczt, gdzie miały przysiadać na ramieniu gości,
przyjaźnie zagadywać i brać pokarm z ręki.
Co do siadania na ramieniu, brania
jedzenia z ręki i tulenia się do człowieka – wszystko to Franek
robił sam z siebie – ale co z naśladowaniem mowy?
Postanowiłam
przeprowadzić eksperyment ….
Wyglądało to pewnie bardzo śmiesznie
…. Franio siedział na lodówce a ja stałam naprzeciwko i gadałam
jak nakręcona: „Fra – niu, Fra- niu, Fra-niu” przez pół
godziny a ptaszysko przyglądało mi się uważnie, przechylając
głowę raz w jedną, raz w drugą stronę – po kilku dniach stwierdziłam, że to może za trudne dla
młodziaka i przeszłam na gwizdanie melodyjek – no i to
zdecydowanie bardziej ptaka zainteresowało, prawie natychmiast
zaczął próby powtarzania, najpierw poszczególnych dźwięków a
potem krótkiego fragmentu melodii „Poszła Karolinka ...” - nie
wiem, które z nas było bardziej dumne z siebie!
Po kilku miesiącach spędzonych z nami
Franek gwiżdże fragmenty melodii, naśladuje okoliczne ptaki
(sikorki, dzięcioła i kosy), czasem inne dźwięki np. jakieś
piski (coś w rodzaju gotującego się czajnika) a oprócz tego gada
po swojemu czyli cichutko kracze mocno „ochrypłym” głosem,
ćwierka słodko (kiedy dostaje coś dobrego – albo chce to
dostać!) no i oczywiście wrzeszczy po sójczemu bo na spacerach
poza domowych poznał kolegę (lub koleżankę) i teraz wrzeszczą na
siebie radośnie siedząc na dwóch końcach gałęzi …
Ciągle mam nadzieję nauczenia go
jakiegoś słowa, może w zimie, kiedy będzie spędzał z nami
więcej czasu to mi się uda ….
Teraz kilka informacji o wyglądzie i
„ubranku” Franka.
Kiedy do mnie trafił był o połowę
mniejszy niż jest teraz – obecna długość ptaszka to około 30
centymetrów (dorosłe osobniki mają zwykle maksymalnie 36 cm
długości – może jeszcze urośnie!), waga pewnie około 15 – 20
dkg. W każdym razie jak wyląduje na głowie to go czuję i to dość
wyraźnie, tym bardziej, że robi to z rozpędem!
Jako młode ptaszę był bardziej szary
niż kolorowy, ale z tygodnia na tydzień robił się coraz bardziej
barwny (w końcu sójka to najbardziej kolorowy z europejskich
krukowatych) i w rezultacie jest różowo – szarobrązowy z białym
„żabotem” ,brzuszkiem i kuperkiem, ma też białe pasy na
skrzydłach (bardziej widoczne w czasie lotu), boki głowy są rudawo
– brązowe, wierzch główki pokryty czarnym kreskowaniem, od
dzioba kształt głowy podkreśla czarny „wąs” również
sterówki i końce skrzydeł są czarne.
Oczy bardzo bystre, brązowe. Nogi
jasnobrązowe a dziób (bardzo mocny) o stalowoszarej barwie.
Słynne niebieskie piórka na bokach
skrzydeł nie są wcale niebieskie – ten intensywny błękit bierze
się stąd, że wiązka światła rozszczepia się w strukturze pióra
i zostaje odbite widmo niebieskie.
Na podstawie wyglądu piór, zrzuconych
w okresie pierzenia (stare ptaki pierzą się jesienią) można
określić wiek danego osobnika. Ptaki powyżej pierwszego roku życia
mają większą liczbę prążków niż tegoroczne młode ptaki.
Najładniejszy jest Franio z czubem
nastroszonych piórek na główce – stroszy je kiedy widzi kogoś
obcego, chce kogoś przestraszyć albo wtedy kiedy chce złapać jak
najwięcej ciepła ….
Tym razem Franek w wersji "mam dziób i nie zawaham się go użyć"
Czasami zamiast czubka, po obu stronach
głowy Franka sterczą podniesione piórka i wygląda jak Hermes w
skrzydlatej czapce, no cóż był to między innym bóg złodziei a
Franiu upodobanie do złodziejstwa ma ...
No tak, miało być o wychowaniu a
skończyło się na zachwytach nad (niewątpliwą) urodą ptasiora!
W moich poszukiwaniach dotarłam do
bardzo miłego ornitologa, który na wstępie rozmowy ucieszył moje
serce informacją, że krukowate (a więc i sójki) bardzo
przywiązują się do swoich opiekunów i z reguły zostają z nimi
do końca życia a ponieważ zamiast trzymać ptasie dziecię z
dala od człowieka (najlepiej w ciemnym pudle – o mało się nie
popłakałam, jak to usłyszałam!) ja swoje ptasię trzymałam „na
człowieku” no to mam!
Okres zainteresowania płcią przeciwną
zaczyna się z reguły w drugim a czasem nawet w trzecim roku życia
a więc jeszcze trochę potrwa za nim się przekonam czy mam Franię
czy Frania :)) ale tak naprawdę nie ma to dla mnie żadnego
znaczenia i tak Franek będzie Frankiem (nawet jak zniesie jajko!)
Najtrudniejszym zadaniem było nauczenie Franka, że wodę można pić samemu przy pomocy dzioba a nie człowieka i strzykawki a nawet można się w niej kąpać ale o tym to już następnym razem ....
Franiu jest cudowny, chyba lubi być fotografowany bo robi pozy jak model.Mnóstwo przygód masz z nim, ale to fajnie,napewno jest bardzo szczęśliwy u Ciebie:)
OdpowiedzUsuńcudowny
OdpowiedzUsuńcudeńko tylko podziwiać, czekam dalej na kolejne opowieści
OdpowiedzUsuńPrzeczytanie tego wpisu przy kawie na dobry początek dnia - od razu życie wydaje się kolorowsze!
OdpowiedzUsuńAle jeśli to "ona", to nasuwa się nieuchronne pytanie, GDZIE złoży jajka i KTO będzie na nich siedzieć :D
dobre pytanie Basiu
UsuńI co tam u Naszego Franka pozdrawiam Was cieplutko
OdpowiedzUsuń