środa, 11 listopada 2015

Witaj słodka wolności!

Czas mijał, ptaszysko rosło i nadszedł czas aby umożliwić Franiowi powrót do natury,
To była bardzo trudna decyzja bo pokochaliśmy stworaka z całego serca i martwiliśmy się jak sobie poradzi na wolności ….
Postanowiłam najpierw pokazać Frankowi świat zewnętrzny w sposób bezpieczny dla niego, zapakowałam więc niczego nieświadome ptaszę w klatkę pożyczoną od znajomych no i poszliśmy na spacer do ogrodu...




Klatka z Franiem stała na stoliku przy którym często siedzimy w ogrodzie, a my obserwowaliśmy jego zachowanie.

Pierwsze kilkanaście minut Franek spędził w całkowitym bezruchu i kompletnym milczeniu, rozglądał się tylko, lekko przechylając główkę i nasłuchiwał. A miał czego słuchać!

Mieszkamy w dzielnicy Szczecina położonej na wzgórzach, z widokiem na Jezioro Dąbskie i Odrę. Tuż za ogrodzeniem naszego niewielkiego ogrodu jest bardzo głęboki, zarośnięty gęsto krzewami i dużymi drzewami wąwóz, a na jego dnie płynie niewielki strumyczek (miejsce błotnych kąpieli stada dzików), Ściany wąwozu są strome i śliskie (glina) co ma swoje dobre strony - zwierzęta w nim żyjące mają święty spokój bo mało kto się tam zapuszcza. Spokojnie mieszkają tam dziki, sarny, lisy, borsuk, jeże, wiewiórki i łasice a także ogromna ilość ptaków (również sójki). W związku z „zaptaszeniem” okolicy Franek miał czego słuchać i na co patrzeć!

Po mniej więcej półgodzinie Franek zaczął nerwowo skakać po klatce i żałośnie pokrzykiwać – zauważyłam, że ten rodzaj dźwięku wydaje tylko wtedy, kiedy czuje się niepewnie, nie chciałam, żeby miotając się po klatce uszkodził sobie pióra i nie chciałam, żeby się bał – zabrałam go do domu i wypuściłam w pokoju, który dobrze znał. Uspokoił się natychmiast, usiadł mi na ramieniu i „gadał” dłuższy czas tak, jakby opowiadał mi swoje wrażenia.
Towarzyszył mi przez większą część dnia, nie siadał na oknie, raczej badał przedmioty z najbliższego otoczenia (żyrandol musieliśmy wymienić, bo baliśmy się że Franiu huśtając się na poprzednim spowoduje jego urwanie się!)



udawał bardzo złego i niebezpiecznego potwora





bardzo interesował się moją pracą



i pilnował godzin posiłków



 a jak nie było na czas mięska to zjadał mnie :))


 Ale dzień rozstania nieuchronnie się zbliżał ...

Powtarzałam spacery w klatce, każdy kolejny trwał nieco dłużej ale nieodmiennie kończył się bardzo nerwowym zachowaniem Frania … po kilku dniach takich przygotowań postanowiłam wypuścić Frania …. to było dla mnie ogromne przeżycie, chciało mi się płakać, pomyślałam, że wyleci z klatki i zniknie w wąwozie, że już nigdy go nie zobaczę, nie będę wiedziała czy żyje, czy jest radosny, zdrowy... ale nie chciałam odebrać mu możliwości normalnego, ptasiego życia - decyzja zapadła, otworzyłam klatkę ….






a co nastąpiło potem? dowiecie się wkrótce .... :)

2 komentarze:

  1. Franek może wszystko podjadać, aby tylko za daleko nie odleciał :D Jak widać, dobrze mu Ciebie :)

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. A mi najbardziej podoba się siedzenie Franka na Mai głowie, uwił sobie tam gniazdko. Świetny filmik

    OdpowiedzUsuń